Wydawca treści

Online-Seminar

German Presidency in the EU Council. Can Germany Make the Post-Corona EU Great Again?

Webinar

Redakcja EURACTIV.pl we współpracy z Fundacją Konrada Adenauera w Polsce uprzejmie zapraszają do udziału w cyklu WEBINARóW na tematy polityki europejskiej.

Wydawca treści

Szczegóły

O niemieckich dylematach i wyzwaniach dla prezydencji w Radzie UE,  dyskutowali paneliści webinaru zorganizowanego 15 lipca przez EURACTIV.pl oraz Fundację Konrada Adenauera w Polsce.

program

15.07.2020 KAS Webinar on German presidency McAllister.png

Podsumowanie debaty w artykule na portalu euractiv.pl:

Niemiecka prezydencja w Radzie UE: Czy Europa może wyjść silniejsza z koronakryzysu?

Autor: Anna Wolska

Rozpoczynając 1 lipca swoją prezydencję w Unii Europejskiej, Niemcy muszą się zmierzyć nie tylko z wyzwaniami, jakie stawiają przed Europą pandemia koronawirusa i wywołany przez nią kryzys czy skutki brexitu, ale także z często coraz bardziej sprzecznymi interesami państw członkowskich. O niemieckich dylematach dyskutowali paneliści webinaru zorganizowanego 15 lipca przez EURACTIV.pl oraz Fundację Konrada Adenauera w Polsce.

 

Prezydencje w Radzie Unii Europejskiej trwają 6 miesięcy i od czasu wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego służą przede wszystkim kwestiom technicznym i wsparciu unijnego aparatu urzędniczego, aparatem danego państwa członkowskiego.

Kraj sprawujący unijne przewodnictwo ma przede wszystkim organizować i prowadzić posiedzenia wielu ciał, w tym Rady czy różnych grup i komitetów roboczych. Reprezentuje także samą radę w stosunkach z Komisja Europejską czy Parlamentem Europejskim.

I choć wiele zadań i tematów narzuca dawno ustalony unijny kalendarz – np. dyskusję o nowym budżecie czy spotkania na szczycie z partnerami zewnętrznymi UE – to każde z państw członkowskich ma własne, z góry określone priorytety oraz kwestie, które chce zaakcentować.

W przypadku Niemiec, które sprawują prezydencję od 1 lipca, to sześć obszarów tematycznych – zaradzenie skutkom pandemii w perspektywie długoterminowej, a także odbudowa gospodarcza i społeczna; wzmocnienie Europy i zwiększenie jej innowacyjności; sprawiedliwe funkcjonowanie UE; bardziej zrównoważona UE; wzmocnienie wspólnych wartości i europejskiego bezpieczeństwa; silniejsza pozycja Europy na świecie.

Pierwszy z tematów bez wątpienia narzuca realizację kolejnych. Podobnie jest z zadaniami, które również niejako spadły na niemiecką prezydencję. Pandemia i wywołany przez nią kryzys sprawiły, że negocjacje nad nowymi Wieloletnimi Ramami Finansowymi na lata 2021-2027 trzeba było de facto zacząć od początku i ich finisz pokrywa się z niemieckim przewodnictwem w UE.

Także kwestia ułożenia na nowo relacji unijno-brytyjskich po tym, jak Zjednoczone Królestwo opuściło UE nakłada na prezydencję nowe obowiązki. Negocjacje nad umową handlową z Londynem idą bowiem powoli i na razie przełomu w nich nie było, a okres przejściowy po brexicie upływa wraz z końcem roku.

Program niemieckiej prezydencji w Radzie UE przeniknięty jest próbą poszukiwania odpowiedzi na współczesne wyzwania i problemy Europy, mówi prof. dr hab. Artur Nowak-Far z Instytutu Prawa Szkoły Głównej Handlowej.

 

Większe oczekiwania wobec niemieckiej prezydencji

W tych trudnych, kryzysowych czasach prezydencja szczególnie zyskuje na znaczeniu, bo Unia Europejska do pewnego stopnia musi się wymyślić na nowo. Wymuszają to nie tylko pandemiczny kryzys i brexit, ale także rosnący eurosceptycyzm w Europie Środkowo-Wschodniej (np. w Grupie Wyszehradzkiej), a więc w regionie, który do niedawna cechował największy euroentuzjazm we Wspólnocie czy sytuacja globalna, np. wzrost znaczenia Chin czy Indii albo bardziej protekcjonistyczna i izolacjonistyczna polityka USA pod rządami Donalda Trumpa.

Zdaniem Angeli Merkel, która kilka dni temu przedstawiała w Parlamencie Europejskim priorytety niemieckiej prezydencji, odpowiedzią powinno być więcej europejskiej solidarności i bliższa współpraca państw członkowskich. Stąd zapewne niemiecka postawa w toczących się negocjacjach budżetowych, która dla część obserwatorów była zaskoczeniem.

Choć Berlin pozostaje oczywiście orędownikiem budżetowej dyscypliny i nie uważa, że receptą na każdy kryzys jest po prostu dosypywanie do systemu większej ilości pieniędzy, to jednak Niemiec nie ma obecnie wśród grupy krajów najmocniej domagających się oszczędności i opierania unijnego funduszu ratunkowego wyłącznie na mechanizmach kredytowych.

Niemcy, do spółki z Francją, jeszcze przed formalnym rozpoczęciem się prezydencji, zaproponowały rozwiązanie, które stało się podstawą do opracowana przez KE takiego Funduszu Odbudowy Gospodarczej, który zapewni duży zastrzyk bezzwrotnych środków dla krajów najmocniej uderzonych przez kryzys. Są także gotowe pożyczać (wraz z całą UE) na ten cel pieniądze na rynkach finansowych, co w w dużej mierze oznacza (zwłaszcza w odniesieniu do strefy euro) gwarantowanie tych pożyczek przez Berlin.

Kanclerz Merkel występując w Brukseli przed Parlamentem Europejskim wskazywała na to, że „Niemcy są gotowe okazać nadzwyczajną solidarność, aby zbudować Europę, która jest ekologiczna, innowacyjna, zrównoważona, bardziej cyfrowa i konkurencyjna.” „Europa jest zdolna do wielkich rzeczy, jeśli będziemy współpracować i pozostaniemy solidarni” – przekonywała.

Wskazała także, że pandemia obnażyła prawdziwą twarz populizmu, który – aby się utrzymać – musi de facto negować zagrożenie, jakie stanowi koronawirus. „COVID-19 pokazał ograniczenia, jakie cechują zaprzeczający faktom populizm. A demokracja potrzebuje faktów i przejrzystości. To właśnie wyróżnia Europę. Niemcy będą o to dbać podczas prezydencji” – mówiła Merkel.

Jak dodała, „nie możemy jednak być naiwni.” „W wielu państwach członkowskich przeciwnicy integracji europejskiej tylko czekają, aby obecny kryzys wykorzystać dla własnej korzyści. Musimy wiec pokazać im wszystkim, czym jest wartość dodana Unii Europejskiej. I że powrót do nacjonalizmów oznacza w istocie nie więcej, ale mniej kontroli w państwach członkowskich” – mówiła kanclerz Niemiec.

Jej zdaniem z pandemii już płynie wniosek, że „nie można jej zwalczyć ani kłamstwami i dezinformacjami, ani nienawistną agitacją”. Nie wskazała co prawda przy tym na konkretne państwa, ale statystyki pandemiczne jasno pokazują, że tam, gdzie do władzy doszli w ostatnich latach politycy chętnie sięgający po populistyczne hasła i zagrywki, koronawirus zbiera obecnie największe żniwo.

Wśród najpoważniejszych zadań Berlina na najbliższe pół roku będzie określenie, w jakim kierunku powinny zmierzać relacje UE z Chinami. Jak Niemcy wykorzystają ten czas?

 

Budżet UE największym wyzwaniem

Nad tym, jak Niemcy będą chciały na forum UE realizować wyznaczone cele, zastanawiali się paneliści podczas zorganizowanego przez EURACTIV.pl oraz Fundację Konrada Adenauera webinaru „German Presidency in the EU Council. Can Germany Make the Post-Corona Europe Great Again?”.

Tytuł nawiązywał do niemieckojęzycznej wersji motta tej prezydencji – „Razem na rzecz odbudowy Europy”, które brzmi „Gemeinsam. Europa wieder stark machen”, co można odczytać jako aluzję do wyborczego hasła Donalda Trumpa z 2016 r. – „Make America Great Again”.

Należący do rządzącej Niemcami Chrześcijańskiej Unii Demokratycznej (CDU) europoseł i jednocześnie przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych (AFET) David McAllister wskazywał, że prezydencja będzie dla Niemiec dużym wyzwaniem, bo wydarzenia na świecie wywróciły do góry nogami wiele dotychczasowych planów.

„Prezydencje w UE zawsze są wyzwaniem. I dla mniejszych krajów, i dla większych. Ale teraz będzie to wyzwanie szczególne. Oczekiwania w Brukseli są bowiem bardzo duże. Moim zdaniem nawet zbyt duże. Nie da się w pół roku rozwiązać problemów, które narastały od tylu lat. Dlatego Niemcy będą chciały bardzo blisko koordynować swoje działania z Komisją Europejską i przewodniczącym Rady Europejskiej” – mówił McAllister.

Jak dodał, najważniejszym wyzwaniem będzie osiągnięcie kompromisu na temat nowych ram finansowych. „Pierwsze tygodnie tej prezydencji będą poświęcone niemal wyłącznie temu. Wszyscy czekamy na szczyt UE 17-18 lipca, ale obawiam się, że jeszcze nie uda się wtedy 27 państwom członkowskich dojść do porozumienia. Sądzę, że w lipcu będzie dopiero wstęp do osiągnięcia porozumienia i przywódcy będą się musieli jeszcze tego lata spotkać, żeby wszystko zatwierdzić i rozpocząć szybką odbudowę gospodarczą”- zaznaczył niemiecki europoseł.

Podkreślił też, że w tym kryzysie europejska solidarność będzie potrzebna jak nigdy dotąd. „Ten kryzys uderzył w nas wszystkich, ale w pewne kraje uderzył jednak mocniej, a w inne słabiej. Mówię to z całą odpowiedzialnością, że Niemcy będą się musiały podzielić odpowiedzialnością finansową z takimi krajami jak Włochy, Hiszpania czy Francja. Dlatego Berlinowi też zależy na tym, aby szybko doszło do porozumienia nie tylko w kwestii rozmiaru Funduszu Odbudowy i tego, ile będzie w nim grantów, a ile kredytów, ale także w kwestii tego, jak alokować te środki i na co je konkretnie wydawać. Musimy też uzgodnić, jakie reformy są potrzebne w krajach członkowskich, aby mogły odzyskać wzrost gospodarczy” – powiedział McAllister.

Wskazał również, że choć prowadzenie negocjacji z państwami członkowski UE to przede wszystkim zadanie przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michel, ale widać też, że Bruksela liczy na zaangażowanie się w te rozmowy Angeli Merkel, która jest obecnie w UE najdłużej urzędującym szefem rządu i ma ogromne doświadczenie. „Niemiecka kanclerz jest jedynym przywódcą, który po raz drugi będzie stał na czele unijnej prezydencji. Poprzednio było tak 13,5 roku temu” – przypomniał McAllister.

Niemiecki polityk podkreślił też, że drugą połowę niemieckiej prezydencji zapewne zdominuje kwestia brexitu. „Przed nami kolejne rundy negocjacyjne, ale kluczowy będzie na pewno okres września i października. To wtedy będziemy już wiedzieć czy mamy to porozumienie, czy nie. W pierwszym przypadku będziemy mogli już planować dalszą współpracę z Wielką Brytanią, a w drugim będzie trzeba zacząć przygotowania do nowej rzeczywistości, w której porozumienia z Londynem nie ma” – przewidywał McAllister.

Niemcy przejmują 1 lipca rotacyjną prezydencję w Radzie UE. Czy to dobrze dla Europy, że niemiecka prezydencja wypada akurat teraz?

 

Mało czasu na działanie

Były główny polski negocjator w czasie polskiego procesu akcesyjnego do UE, a potem ambasador Polski przy instytucjach unijnych, a obecnie ekspert Team Europe Jan Truszczyński zwrócił natomiast uwagę, że Niemcy mają na swoje starania bardzo mało czasu.

„Biorąc pod uwagę, że prezydencje przypadające na drugie półrocza obejmują także letnie wakacje, Berlin ma de facto tylko 4,5 miesiąca na realne działania. Ważne jest jednak to, że Niemcy są do swojej prezydencji bardzo dobrze przygotowane. To doświadczenie negocjacyjne niemieckiej kanclerz jest bardzo istotne” – powiedział.

Przypomniał jednak, że w swojej dyplomatycznej karierze obserwował z bliska już kilka niemieckich prezydencji w UE i każdą z nich zachował w swojej pamięci bardzo dobrze. „Zawsze cechowały się przemyślanym podejściem i gruntownym przygotowaniem. Berlin zawsze rozumiał, o co toczy się gra i co jest na szali. I co ważne, Niemcy nie starały się nigdy dotąd wykorzystać w tym czasie swoich przewag w UE, tego, że są najludniejszym i najsilniejszym ekonomicznie państwem członkowskim. Zachowywały się bardzo uczciwie” – mówił Truszczyński.

Jak mówił, „Berlin starał się raczej łagodzić spory niż korzystać ze swojej siły i łamać opór jakichś państw członkowskich podczas negocjacji”. „Cele obecnej prezydencji to jest zestaw naprawdę najważniejszych problemów, jakie ma obecnie przed sobą UE. Wszystkie inne kwestie będą bowiem zależeć od tego, jak uda się rozwiązać problemy wokół nowych ram finansowych UE, planu odbudowy gospodarczej po kryzysie oraz przyszłych relacji handlowych z Wielką Brytanią” – podkreślił.

Zdaniem Truszczyńskiego od pierwszych dni niemieckiej prezydencji widać dużą aktywność. „Premier Włoch Giuseppe Conte już był w Berlinie, premier Hiszpanii Pedro Sanchez też. Odwiedzili Berlin na równi z Hagą, która jest obecnie dla Rzymu i Madrytu głównym oponentem w kwestii Funduszu Odbudowy. Wszyscy rozumieją, jaka odpowiedzialność na nich spoczywa. I wierzę w odpowiedzialność niemieckiej prezydencji, która zrobi wszystko, aby osiągnąć to porozumienie” – stwierdził Truszczyński.

Pandemia koronawirusa stanowi dla Unii Europejskiej okazję do poprawy pozycji na arenie międzynarodowej. Co powinna zrobić Wspólnota, aby nie zmarnować nadarzającej się sposobności?

 

Siła trio prezydencji

Z kolei profesor Renata Mieńkowska-Norkiene, wykładowczyni Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego i również ekspertka Team Europe przypomniała, że prezydencje działają w tzw. trio, czyli w obowiązkowej koordynacji działań miedzy trzema krajami, których prezydencje po sobie następują.

Niemcy rozpoczynają właśnie kolejne trio, które przez kolejne dwa półroczne okresy tworzyć będą także Portugalia i Słowenia. Kraj, który rozpoczyna swoją prezydencją dane trio, de facto wyznacza plan działania na całe półtora roku. „To rozwiązanie nie jest tylko pustym hasłem i fasadą. Dlatego Niemcy tak naprawdę mają nie 4,5 miesiąca, ale nawet 18 miesięcy. Berlin będzie miał realny wpływ na cały ten okres, bo ustanowi cele i rozpocznie wszelkie działania, które następne państwa będą kontynuować” – powiedziała prof. Renata Mieńkowska-Norkiene.

Ekspertka zaznaczyła, że choć w znanych już priorytetach następnych prezydencji znajdują się wątki mniej akcentowane przez Niemcy (w przypadku Słowenii to polityka rozszerzenia i relacje z Bałkanami Zachodnimi, a w przypadku Portugalii kwestie społeczne czy pensja minimalna), to jednak Berlin zajmując się obecnie kwestiami budżetowymi, walką z kryzysem czy przeciwdziałaniem podziałom politycznym wewnątrz Europy, ustawi prace UE na dłużej.

Dodała też, że jest bardzo znaczące, że Komisją Europejską kieruje obecnie dawna bliska współpracowniczka kanclerz Merkel i wieloletnia minister obrony w jej rządzie Ursula von der Leyen, a podstawą do całych negocjacji budżetowych stała się niemiecko-francuska propozycja, jedynie rozbudowana przez KE.

„Charles Michel to też jest polityk mocno popierający niemiecką wizję Europy. Stąd bezpośrednie zaangażowanie Angeli Merkel w budżetowe negocjacje. Myślę, że Michel rozumie, że sam nie ma aż takich możliwości łączenia i konfrontowania interesów różnych stron. Dlatego razem z przewodniczącą von der Leyen i kanclerz Merkel stworzył dosyć silną drużynę, która rozmawia z tzw. oszczędną czwórką (Austrią, Danią, Holandią i Szwecją – przyp. red.) i która będzie sobie radziła z przejawami populizmu w tych negocjacjach” – podkreślała prof. Mieńkowska-Norkiene.

Zwróciła także uwagę, że spór z krajami unijnego południa jest dużo mniejszy niż się na co dzień wydaje. „Te kraje zgadzają się tak naprawdę z Niemcami co do wszystkich głównych aspektów budżetu i Funduszu Ratunkowego. Różnice dotyczą głównie kwestii technicznych. Południe dobrze rozumie, że bez Niemiec nie będzie żadnego porozumienia i żadnej politycznej stabilności. Włochy to w dużej mierze w tych negocjacjach sojusznik Niemiec” – podkreśliła ekspertka.

Prof. Renata Mieńkowska-Norkiene widzi natomiast inne potężne wyzwanie w kwestii budżetu. „Chodzi nie południe UE, ale o jej wschód oraz >>oszczędną czwórkę<<. Dlatego myślę, że w tych przygotowywanych w związku z sytuacją niemal w ostatniej chwili priorytetach udało się Niemcom połączyć różne problemy z długofalowymi celami i projektami UE, np. z Zielonym Ładem czy koniecznością ponownego ułożenia się UE w relacjach globalnych z Wielką Brytanią, USA czy Chinami” – mówiła.

Według niej to właśnie państwa członkowskie z Europy Środkowej i Wschodnie, w tym rządzona przez Prawo i Sprawiedliwość Polska, mogą chcieć ugrać dla siebie jak najwięcej i zgodzą się na europejskie konsensusy dopiero, kiedy dostaną czego chcą. Jak przypomniała, Warszawa pokazała już to podejście, nie zgadzając się na unijną neutralność klimatyczną do 2050 r.

„Dlatego myślę, że Niemcy będą dążyć do szybkiego zawarcia kompromisu budżetowego, aby różne mniejsze interesy państw członkowskich, na przykład Węgier, nie blokowały długoterminowych unijnych projektów. Otwartą kwestią pozostaje jednak, jak Niemcy będą się starały radzić sobie z tym partykularyzmem w podejściu do ogólnounijnych wyzwań” – zaznaczyła prof. Mieńkowska-Norkiene.

Uczestnicy panelu zgodzili się, że zadanie, jakie stoi przed Berlinem, nie jest łatwe, a oczekiwania są bardzo duże. Ich realizacja może się więc przeciągnąć ponad czas niemieckiej prezydencji, która zgodnie z unijnym kalendarzem dobiegnie końca wraz z końcem 2020 r.

podziel się

Wydawca treści

dodaj do kalendarza

miejsce

online

referenci

  • David McALLISTER
    • Poseł do Parlamentu Europejskiego | Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych PE
  • prof. Renata MIEŃKOWSKA-NORKIENE
    • Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych | Uniwersytet Warszawski
  • Jan TRUSZCZYŃSKI
    • Ambasador Polski przy Unii Europejskiej (1996-2001)
    • Członek zespołu Team Europe Komisji Europejskiej w Polsce
  • Karolina Zbytniewska
    • redaktor naczelna EURACTIV Poland
kontakt

Hanna Dmochowska

Hanna Dmochowska bild

public relations, kontakty z mediami, organizacja

Hanna.Dmochowska@kas.de +48 22 845-9335

Wydawca treści

Wydawca treści